This is an automated archive made by the Lemmit Bot.

The original was posted on /r/wroclaw by /u/scheisskopf53 on 2024-07-28 16:19:20+00:00.


Jako że zamyka się Niebo, co z mojego punktu widzenia jest zdarzeniem bardzo smutnym i końcem pewnej epoki, naszła mnie pewna refleksja.

Pamiętam, że za moich czasów studenckich (2 połowa lat 2000.), klubów z szeroko pojętą cięższą muzyką było całkiem sporo (mogę tu trochę mieszać epoki, ale oprócz Nieba pamiętam: Strefę Zero, Madness, Ciemną Stronę Miasta, Od Zmierzchu Do Świtu, Liverpool, a i to pewnie nie wszystkie). Teraz działa niby Liverpool, ale są tam albo koncerty, albo imprezy DM lub KPop (o ile się nie mylę). No i jeszcze jest Alive, choć tam chyba dominuje lżejsza muzyka (za wyjątkiem koncertów).

Jak to możliwe, że w mieście, które ma koło 700k mieszkańców (a realnie bliżej miliona), za chwilę nie będzie ani jednego klubu, w którym regularnie, codziennie lecą cięższe odmiany metalu. Nie che mi się wierzyć, że to zbyt mała nisza. Wydawałoby się, że takie miejsce byłoby skazane na sukces, bo fani cięższych dźwięków praktycznie nie mają alternatyw. Czy ja czegoś nie widzę? O czymś nie wiem?

EDIT: chodzi mi o miejsca gdzie można codziennie posiedzieć przy piwie i muzyce z głośników, nie o miejsca koncertowe (te wiem, że są).