This is an automated archive made by the Lemmit Bot.
The original was posted on /r/polska by /u/SocketByte on 2025-05-27 11:46:47+00:00.
Siema, od lat się zmagam z hipochondrią, udało mi się ją w miarę kontrolować antydepresantami ale droga do tego była ciężka, a to mało powiedziane.
Ojciec w moim wieku (20-30) miał dokładnie to samo, latał po lekarzach i robił bezsensowne rezonanse bo był przekonany że ma raka mózgu. U mnie byle ból głowy czy inny losowy objaw potrafił wzniecić koszmarne piekło. W najgorszych momentach potrafiłem tak się nakręcić że byłem absolutnie przekonany że zaraz umrę i dzwoniłem do rodziców żeby się pożegnać. No kompletna paranoja, ale tak wygląda życie z tą przypadłością. A im bardziej się nakręcisz tym więcej “objawów” (spowodowanych stresem i paniką) że tym bardziej masz wrażenie że zaraz umrzesz i tworzy się takie błędne koło spierdolenia, w którym sam fakt nakręcania się nakręca cię jeszcze bardziej aż mózg dostanie kompletnego meltdowna.
Przez googlowanie symptomów stałem się “specem” od nowotworów, udarów, zawałów serca, wylewów i chuj wie czego jeszcze.
Zastanawiam się ilu z was tutaj miało podobne problemy i jak wyglądała wasza historia i ew jak sobie z tym radzicie.